– Nic nie poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość… – Ja też – uśmiechnął się papież – niepokoję się o swoją świątobliwość.
To jeden ze znanych „kwiatków” Jana Pawła II, czyli zebranych anegdot z jego życia, kiedy to pewna pani przekonywała go do konieczności jazdy nowego rodzaju papamobile (papieżowi kojarzył się on ze szklaną klatką).
Mam wrażenie, że niektórzy i dziś chcieliby Jana Pawła II, już po niemal dziesięciu latach od jego śmierci, po beatyfikacji i kanonizacji, też umieścić w szklanej klatce. Najlepiej z napisem: „nie dotykać”. Albo owszem, wyjmować go z tej klatki i pozwalać na dotykanie – ale tylko na specjalne okazje, nie częściej niż czyni się to z obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej.
Jestem przekonany, że gdyby Jan Paweł II zobaczył ten plakat, wokół którego tyle szumu, uśmiechnąłby się, a nie obraził. Gdyby coś skrytykował, to może źle dobrany krawat. Ale cieszyłby się, że przeniknął (wreszcie!) głębiej do naszego życia, zszedł nieco z tego złotego tronu, na którym chcieliby go niektórzy nieustannie widzieć, z ram wielkich obrazów i gigantycznych pomników, mniej lub bardziej udanych.
Ważną rzecz pokazuje na swoim blogu ks. Andrzej Draguła, zwracając uwagę na tradycję ikonograficzną Kościoła w odniesieniu do wizerunków świętych. Przypomina, że od początku w chrześcijaństwie nie chodziło o to, żeby przedstawiać świętych „jak żywych”, ale raczej „jak w niebie”. Rzecz nie w tym, żeby ukazać stuprocentowy realizm, ale raczej taki wizerunek, który coś pokazuje, czegoś uczy – to coś to „sekret świętości”:
Nikt się nie martwił wyglądem świętego, czyli jego podobieństwem do samego siebie, ale jedynie podobieństwem do Chrystusa, bo to jest podobieństwo właściwe świętemu. Jakie podobieństwo do Chrystusa wypływa z obrazu beatyfikacyjnego Jana Pawła II? – nie wiem. Jaki sekret świętości? – nie wiem. A co mi mówi plakat o świętości Jana Pawła II? Dużo więcej. Że jego świętość była codzienna, nie tylko „sutannowa”, ale i „garniturowa”, nie tylko „papieska”, ale i „człowiecza”, że – przecież! – człowiek jest drogą Kościoła. Wreszcie ktoś pokusił się, by zamiast pośmiertnego portretu symbolicznie pokazać świętość Jana Pawła II. A że świętość ta była „nowoczesna”, to i środki adekwatne.
Polityka, nie politykierstwo
Niektórzy się oburzają, że przedstawia się Jana Pawła II jako polityka. Otóż to. On był politykiem. Jezus Chrystus też był politykiem – największym politykiem w dziejach. Tylko że ich polityka nie miała nic wspólnego z dzisiejszym jej rozumieniem, wykrzywieniem tego pojęcia jako mniej lub bardziej udolne rządy, często powiązane z korupcją, wykorzystywaniem władzy do swoich celów, dbania bardziej o swoje prywatne interesy niż potrzeby innych.
Jan Paweł II był politykiem, bo zawsze dbał o dobro drugiego człowieka – on był dla niego zawsze punktem odniesienia, jego potrzeby były nadrzędnym motywem papieskich działań: godność człowieka, sprawiedliwość społeczna, a nade wszystko: zbawienie, spotkanie z Bogiem, życie według Dekalogu, powszechna ewangelizacja aż po krańce świata. Wszystkie pielgrzymki Jana Pawła II były podróżami politycznymi, bo ich celem było dobro wspólne – ale nie jako ciepła woda w kranie, populistyczne mrzonki lub promowanie swojej osoby, ale kampania Jezusa Chrystusa.
Plakat, o którym tak dziś głośno – może być, według mnie, nazwany swoistą ikoną. Jak to z obrazami czy ikonami bywa, niektóre mogą się bardziej podobać, inne mniej. Kwestia gustu. Ale nie można zarzucić temu przedstawieniu braku oryginalnej, świeżej i twórczej myśli w pokazaniu Jana Pawła II (Karola Wojtyły) jako przewodnika w codziennych wyborach.
Moja prawda jest bardziej mojsza
Niektórzy dzisiejsi ikonoklaści, chcący walczyć z – według nich – współczesnym obrazoburstwem wobec osoby Świętego, nie pozwalają na wyjmowanie go z dotychczasowych ram, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wydają naprędce napisane łoświadczenia (same w sobie pełne sprzeczności), w których pouczają innych, jak należy definiować i pokazywać sacrum naszego Największego z Wielkich. Nie są więc ikonoklastami w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale ich dzisiejszym odpowiednikiem. Tylko że jakby nie zauważają, że dzisiejsi Polacy nieco się zmienili przez ostatnie lata i rośnie już pokolenie, dla którego przedstawianie Jana Pawła II jedynie w białej sutannie ma podobną wartość jak obrazy poprzednich papieży; dla którego 2 kwietnia nie jest już jakąś szczególną datą. Polecam zerknąć na ostatnie statystyki, dotyczące religijności Polaków, ich stosunku do Dziesięciu Przykazań, Prawd Wiary. Może właśnie trzeba dziś nami potrząsnąć, sprowokować do myślenia, nawet kogoś zaszokować?
Jan Paweł II stał się już dla wielu z nas (albo i większości) postacią historyczną, a nie żywą. Jednym z bohaterów kalendariów, adresem w indeksach bibliotecznych, patronem ważnej ulicy w każdym mieście i przynajmniej jednej szkoły w powiecie. Niewiele się zmieniło od czasu, gdy ubolewał, że Polacy go kochają, ale nie słuchają.
Ktoś słusznie zauważył, przy okazji różnych dyskusji internetowych a propos „kontrowersyjnego” plakatu, że najlepszym pomysłem na uczczenie papieża stała się Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia – bo Polakom niczego bardziej nie potrzeba, jak dobrej edukacji. Umiejętności odczytywania tekstu, rozumienia znaków, kojarzenia myśli.
Dziedzictwo Jana Pawła II jest tak olbrzymie, tak gigantyczne, że przerasta wszystkich nas razem wziętych – i jeszcze długo, bardzo długo będziemy musieli to przetrawiać. Nie należy jednak się tym przerażać, tylko zacząć od codziennych wyborów, bo to one budują wszystko inne. Nie złota statua jest ważna, ale szara codzienność.
Ja ciągle nie mogę uwierzyć, że istnieją ludzie, których ten plakat oburza… To dla mnie jakaś abstrakcja…
Cóż, ja też tego nie pojmuję do końca, pomimo usilnych argumentacji 🙂