Światowe Dni Młodzieży 2016 dobiegły końca. Ich istotą – tak zostały pomyślane – jest spotkanie młodych z papieżem. Franciszek jest trudnym papieżem – według mnie nieidealnym, prostym, takim który się poddał. I to jest wspaniałe!
Dziękuję, Franciszku, za to, że nie jesteś idealny.
Tak po ludzku, powierzchownie. Masz swoje słabości, wielu z nas, Europejczyków, irytujesz swoim południowoamerykańskim stylem bycia. Uwierasz nas, mówisz czasem rzeczy, których nie rozumiemy, łatwo dające się zmanipulować, wyrwać z kontekstu. Prosisz o to, co nas przerasta, wyrywa z tego, do czego się od dawna przyzwyczailiśmy. Robisz swoje i nie przejmujesz się wyrazami oburzenia, jak tak można.
Akcentujesz to, co uważasz teraz za słuszne. Mamy do ciebie często pretensje, nawet nie za to, co robisz lub mówisz – ale czego nie robisz, lub co przemilczasz. Nie odpowiadasz na wszystkie nasze oczekiwania: nie uśmiechasz się wtedy, kiedy my tego oczekujemy; niby jesteś spontaniczny i żywiołowy, ale czasami jakby zablokowany i „sztywny”; nie prowadzisz dialogu z tłumem, tak jak nas do tego przyzwyczaili twoi poprzednicy.
Dziękuję za to, bo uczysz nas, że nie trzeba być idealnym według czyichś oczekiwań. Jesteś trudnym papieżem, wbrew pozorom bardzo wymagającym. Nie udajesz kogoś, kim nie jesteś – ale robisz to, do czego wzywa cię Bóg. Pokazujesz, że nie trzeba być idealnym, tylko świętym – tak jak Kościół nie jest idealny, ale (jak wyznajemy co tydzień) jest święty.
Dziękuję, Franciszku, za to, że jesteś prosty.
W kółko powtarzasz proste prawdy wiary i sprowadzasz je do konkretu codzienności. Ewangelię konfrontujesz z naszymi powszednimi trudnościami, problemami, tragediami, biedą – bo przecież to nas, niestety, wypełnia bardziej, niż wzniosłe słowa, banalne sformułowania, z których często nic nie wynika.
Pokazujesz, że Ewangelię trzeba robić, że Miłosierdzie trzeba robić, że Miłość trzeba robić – a nie tylko o nich gadać. Chorych nawiedzać? – odwiedzasz chorych. Modlić się za żywych i umarłych? – zaczynasz modlitwę. I tak dalej. Robisz to, co powinna robić Głowa Kościoła: pokazywać, że nauka Chrystusa jest nie z tego świata, że powinniśmy myśleć nie po ludzku, ale po Bożemu, jesteśmy obywatelami nieba, tam jest nasza prawdziwa ojczyzna.
Dziękuję, Franciszku, za to, że się poddałeś.
Poddałeś się Duchowi, On cię prowadzi tam ,gdzie chce. Stawia wobec świata i, czy tego chcesz czy nie, czynisz rzeczy niezwykłe. Przyjechałeś do Polski i ona przez kilka dni była miejscem innym, niż znane z mediów terytorium wojny domowej: politycznej, społecznej, kościelnej. Zgromadziłeś wokół siebie ludzi z całego świata, którzy dzięki temu poznali Polskę, zachwycili się nią i zaniosą ten obraz wolnego, wspaniałego kraju, prawdziwej wyspy pokoju wśród wojennej atmosfery Europy, do swoich domów.
Na Światowych Dniach Młodzieży Duch zgromadził przez ciebie (i wokół ciebie) piękny, Żywy Kościół, różnorodny, wielobarwny. Ludzie różniący się między sobą, czasem kłócący się – znaleźli to, co łączy: wiarę w Jezusa Chrystusa. Tradsi zbratali się z charyzmatykami, ks. Boniecki odbył sympatyczną rozmowę z red. Terlikowskim… nawet ci, co byli wobec ciebie nieufni, krytykowali cię albo przynajmniej przemilczali, zagryzając zęby, twoją obecność – zaczęli jednak dostrzegać, że jesteś prawdziwym Piotrem, katolickim papieżem, że głosisz Prawdę, że bez wierności tobie, bez słuchania ciebie, jest się poza Kościołem.
Nie pozwoliłeś (razem z organizatorami), żeby potem mówiono o ŚDM jako o głupkowatym zlocie, wesołkowatym, bez głębszej treści. Spotkań pod oknem papieskim nie sprowadziłeś tylko do emocji i sympatycznych rozmówek. Świadectwa młodych ludzi dotykały spraw najważniejszych. Głos umęczonych, prześladowanych chrześcijan dotarł do uszu każdego obserwatora. Twoje homilie były głęboką teologią, a jednocześnie konkretnymi wskazówkami dla młodych (ciałem i duchem) ludzi.
Daj, Panie Boże, żeby te kilka dni, kiedy cały Kościół był w Krakowie, zostawiły w nas trwały ślad. Niektórzy wątpią, bo ile już było w ostatnich latach „narodowych rekolekcji”, po których wszystko (nasze kłótnie, spory, wojenki) wracało do normy, czyli do zapomnienia dobra, zadanej nauki. Może tym razem będzie trochę lepiej? Do tej pory takie rekolekcje były wynikiem jakiegoś smutnego wydarzenia (odejście Jana Pawła II, Smoleńsk itp.) – teraz byliśmy świadkami eksplozji radości. To było najważniejsze wydarzenie tego roku w Polsce (chyba najlepsze w trakcie 1050. rocznicy Chrztu) – może wreszcie uda się, gdy odejdą emocje, pozostawić treść?
Ja dziękuję za ten wpis : – ) Pozdrawiam
Myślę, że nie tylko najlepsze wydarzenie tego roku. Nie wiem, czy kiedykolwiek Polska widziała TAK uśmiechniętych, roztańczonych, zakochanych w Bogu, ludzi.
Takich papieży, jak Franciszek czy Jan Paweł II, właśnie brakuje, by Kościół nie był teoretyzującą bandą katolików, a żywym zgromadzeniem. Mam nadzieję, że klimat takich właśnie spotkań tchnie nowego ducha w młode pokolenie.