Jak spać, gdy dokonuje się zbawienie? Cały wszechświat, wstrząśnięty męką i śmiercią Króla – wzywany jest na alarm: Król żyje! Wstał z martwych! Do tego Basia została właśnie w Nim zanurzona.
Właśnie wróciłem z Wigilii Paschalnej. Logicznie by było kłaść się od razu do łóżka, bo za jakieś… sześć godzin próba chóru przez Rezurekcją, cała intensywna niedziela przede mną (tak jak intensywne były poprzednie dni Triduum). Ale nie mogę, coś mnie nosi, rozpiera, śpiewa w środku, a jednocześnie wlewa spokój, pokój i radość.
Ochrzciliśmy dziś Basię, naszą pięciotygodniową córkę – co za radość, w najświętszą Noc w ciągu roku! Basia została już pomyślana przy stworzeniu świata, wtedy Bóg zechciał, żebyśmy byli Jego pomocnikami przy jej przyjściu na świat. Dziś została Dzieckiem Bożym, wszczepiona w Chrystusa, zanurzona w Jego śmierć, wkroczyła w nowe życie – życie łaski, wiary, miłości Kościoła.
Ach, jak się darła podczas Litanii do Świętych! Wcześniej jakoś dzielnie sobie drzemała, aż do momentu, gdy została przywołana na środek – i chyba chciała maksymalnie wykorzystać swoje „pięć minut”. Staliśmy bezradni przed ołtarzem, otoczeni tłumem wiernych (i cierpliwych) parafian – mam nadzieję, że wyrozumiałych dla małej kandydatki do chrztu. Nic nie mogliśmy zrobić, co tu dużo mówić, Basia głośno i dobitnie dała do zrozumienia, że zupełnie nie rozumie, dlaczego akurat teraz, gdy ma na to ochotę, nie może zostać nakarmiona. Słychać, że dziecko organisty – no tak… Nawet wszyscy święci i święte Boże nie dali jej rady.
Wigilia Paschalna budzi we mnie najgłębsze pragnienie piękna i dobra. Piękna, bo liturgia jest wtedy najpiękniejsza z możliwych (razem z naszym chórem staramy się, na ile możemy, jeszcze ją upiększać); dobra, bo gdy Pan zmartwychwstał – jak można nie być dobrym dla innych? Radość paschalna sprawia, że w każdym szuka się dobra. Nawet na siłę, nawet niesprawiedliwie, niewspółmiernie, paradoksalnie – tak jak Jezus, który po zmartwychwstaniu ani słowem nie zająknął się z wyrzutem wobec kogokolwiek. A miałby dużo powodów, bardzo dużo. Po zmartwychwstaniu – tylko miłosierne spojrzenie, tylko dobre serce, tylko piękne życie.
Alleluja!
Przez cały Wielki Post nie śpiewaliśmy Alleluja – teraz trzeba to nadrobić. W każdej pieśni, przy każdej okazji, w każdej brewiarzowej antyfonie: Alleluja! Powtarzane po kilka razy, żeby nikt nie zapomniał, co jest treścią naszego życia: Alleluja!
Alleluja za te Święta, za chrzest Basi, która stała się w ten sposób naszą siostrą w Chrystusie, wnosi swoje czyste jak śnieg serce do wspólnoty Kościoła i uświęca go sobą, swoim obmyciem z grzechu pierworodnego, życiem łaski. To najwspanialszy dzień w jej życiu, już nigdy nic nie będzie istotniejszego, piękniejszego, ważniejszego. Alleluja!
Alleluja za mój chrzest, przez który jestem do tego wszystkiego dopuszczony. Za sakramenty, które wytrysnęły z boku Ukrzyżowanego. Za Kościół: grzeszny i święty, trudny i wspaniały, niezrozumiały i piękny. Za moje małżeństwo, komunię z Elżbietą, wzajemne podtrzymywanie się, uczenie, wzrastanie, kłócenie, wkurzanie się, trudzenie, uświęcanie. Alleluja!
Alleluja! Po wielokroć, ile sił.