Przyznam się Wam do czegoś: razem z Elą (i nie tylko) uwielbiamy podróżować koleją po Ameryce, zresztą po Europie też. Albo wspinać się na K2. Gdy nie mamy akurat na to ochoty, budujemy piwiarnie, wznosimy baszty i opanowujemy kolejne dzielnice miasta. A wieczorami często bawią się z nami kowboj, piroman, hippis i… golas.

Spokojnie, nie odbiło nam jeszcze zupełnie, niech nikt nie dzwoni do pogotowia opiekuńczego, żeby odebrać Basię szalonym rodzicom. Po prostu… uwielbiamy gry (planszowe, karciane i wszelkie inne niekomputerowe), które przenoszą nas w inne światy, czasy, miejsca i wydarzenia. I sprawiają wiele radości, pozwalają razem spędzać czas i dobrze się bawić – we dwoje i w większym gronie.

Gry planszowe – to wspaniała alternatywa dla nudnej posiadówy rodzinnej, gdy przy stole pełnym jedzenia nie wiadomo o czym rozmawiać, więc włączają się odwieczne tematy polityczno-religijno-społeczne, i większość jest już po chwili zmęczona.

Kilka dni temu Kamil Lipiński zachęcał na swoim blogu do wypożyczania gier – to rzeczywiście świetna propozycja dla chcących poznać coś nowego w tej dziedzinie, a nie da się ukryć, że najbardziej znane gry (zwłaszcza rozbudowane planszówki) są dosyć drogie. W Polsce zyskują coraz większą popularność – obok takich nieśmiertelnych klasyków jak Monopoly, Scrabble czy Chińczyk.

Poniżej przedstawiam naszą subiektywną listę najlepszych gier. Niektóre są bardzo proste, w niektóre trzeba się trochę dłużej wgryźć, ale bez wątpienia wszystkie są godne polecenia. Może to będzie jakaś pomoc w przedświątecznych konsultacjach u św. Mikołaja? W każdym razie w te gry można grać cały rok – czego my jesteśmy żywym przykładem!

Pomijamy w tym rankingu gry dla dzieci. To jeszcze nie nasz etap – chociaż Basia jest za każdym razem żywo zainteresowana naszymi rozgrywkami, uwielbia miętosić karty (trzeba uważać) i sięgać po drobne, kolorowe elementy (trzeba uważać jeszcze bardziej).

Uwaga! Granie naprawdę wciąga – co więcej, sprawia że na czas rozgrywki (średnio od kilkunastu minut do półtorej godziny) potrafimy usunąć na bok wszelkie sentymenty, stanąć mąż przeciw żonie, żona przeciw mężowi, matka przeciw córce, syn przeciw ojcu i tak dalej. Snuć intrygę, kombinować, blefować, kraść, mścić się, zastawiać pułapki. A później wracać do rzeczywistości. Czysta przyjemność!

1. Ticket to ride (wersja polska: Wsiąść do pociągu)

Zdjęcie: miastokultury.pl

Nasz aktualny hit. Od zeszłorocznego Bożego Narodzenia, kiedy to tata Eli dostał pod choinkę wersję Europa, a pół roku później ja zażyczyłem sobie podstawową wersję (Ameryka), zdarza się, że gramy to dzień w dzień po kilka razy. Serio, prawdziwy nałóg.

Gra polega na budowaniu linii kolejowych, łączących poszczególne miasta – wedle wcześniej wybranych/wylosowanych zadań. Jest bardzo dynamiczna, strategiczna ale nie powodująca bólu głowy, z prostymi zasadami i atrakcyjnym wyglądem.

W Polsce dostępne są jeszcze inne, pomniejsze dodatki, ale na razie nie widzimy ich potrzeby. Dzięki tej grze już nigdy nie pomylę się, na którym wybrzeżu jest Los Angeles, a na którym Boston – i obudzony w nocy potrafię wskazać na mapie Denver, El Paso i Duluth.

2. Belfort

Zdjęcie: www.planszowki.gildia.pl

Kolejna planszówka – dziwimy się, że w Polsce tak stosunkowo mało popularna. To już prawdziwa burza mózgów, strategia na najwyższym poziomie, umiejętność przewidywania ruchów przeciwnika, koncentracja na zasobach, możliwościach, z raczej małym elementem losowym, typowo ekonomiczna.

Zadaniem jest osiągnięcie przewagi w dzielnicach miasta – poprzez stawianie tam różnych budynków i gildii, czerpanie zysków, nabywanie surowców i ich inwestowanie, zatrudnianie i wykorzystywanie pracowników, zdobywanie nowych możliwości. Do tego dochodzi interakcja pomiędzy graczami, czyli okazja na małe złośliwostki i utrudnianie innym życia. Wszystko w ładnej szacie graficznej, z ciekawą otoczką fabularną, pomysłem.

Gra jest bardzo dobra, chociaż szczerze mówiąc, wymaga na początku dokładnego przestudiowania instrukcji i wdrożenia się. Ale już po kilku rozgrywkach daje sporo przyjemności – jest obliczona na dłuższy czas, bez pośpiechu, raczej wymagająca niż lekka.

3. Fasolki

Zdjęcie: gram.pl

To z kolei gra karciana, typowo imprezowa. Mnie się na początku kojarzyła trochę ze starym Piotrusiem – ale tylko dlatego, że na kartach są postaci. Jednak zdecydowanie nie są to bohaterowie godni naśladowania dla dzieci, bowiem tytułowe Fasolki występują w rolach m.in. Piromana, Kowboja, Grubasa, Golasa, Pijaka, Hippisa i innych.

Dobra rozrywka, śmieszne ilustracje Fasolek (ale też nie wulgarne, żeby nie było), do tego w miarę proste zasady (sadzenie poszczególnych Fasolek, zbieranie za nich pieniędzy, handel i licytacje) – jak najbardziej polecamy! Dostępny jest też dodatek, który pozwala na grę we dwie osoby.

Co może być ważne, w porównaniu choćby do wyżej wymienionych planszówek, Fasolki są zdecydowanie tańsze i mniejsze gabarytowo.

4. Sabotażysta

Zdjęcie: gamesfanatic.pl

Znów gra karciana, zresztą wydana przez tę samą firmę, co Fasolki (takie samo pudełko i wykonanie kart). Gracze wcielają się w krasnale, które z kolei przyjmują (losują) jedną z dwóch ról: kopacza albo sabotażysty. Wszystko dzieje się pod ziemią, kopacze drążą sieć tuneli, próbując dostać się do złota – sabotażyści oczywiście im w tym przeszkadzają, zasypując tunele, odbierając narzędzie i tak dalej.

Zabawa polega na tym, że nikt nie wie, kto jest kim, więc trzeba umieć umiejętnie rozgrywać swoją rolę, odpowiednio blefując, pomagając „swoim” i liczyć na ich pomoc – a jednocześnie nie odkryć się wobec „nie swoich” i nie zablokować swoich szans na punkty. Proste, a przez to przyjemne. I warto dokładnie przyjrzeć się co tam krasnoludy pichcą w swoich tunelach – znakomite i zabawnie ilustrowane karty.

5. Dixit

Zdjęcie: gazeta.pl

W pewnym sensie to gra poza wszelką konkurencją. Jest tak genialnie pomyślana, że wobec jej pomysłodawcy jestem pełen największego uznania. W grze używamy kart z ilustracjami (przepięknymi!), te zaś mają nas motywować do przestawienia wyobraźni na najwyższe obroty. Dixit to niezwykła gra skojarzeń, które trzeba ze sobą połączyć i odgadnąć ich tropy u drugiego gracza. Wymyślone skojarzenia (słowo, dźwięk, cytat, powiedzenie, tytuł – cokolwiek) nie mogą być ani za proste, ani za trudne, co gwarantuje sprawiedliwie pomyślany system punktacji.

Ta gra jest niezwykłą zabawą – ale na zupełnie innym poziomie, niż pozostałe. Nie jest może idealna, bo po kilku rozgrywkach karty się powtarzają i trochę już się nudzą (z drugiej strony – mogą pobudzać do odkrywania nowych skojarzeń), ale jest mnóstwo dodatków z nowymi kartami.

W tę grę można również grać z dziećmi, wydaje mi się że już kilkulatki mogą sobie świetnie z nią poradzić, na swój sposób. Warto spróbować!

6. K2

Zdjęcie: www.huble.pl

Bardzo dobra polska (!) gra, umożliwiająca nam zdobywanie drugiego co do wielkości szczytu na ziemi (8611 m n.p.m.). Jak łatwo się domyślić, wygrywa ten, komu pierwszemu uda się to zadanie – ale też nie do końca. Każdy, kto chodził po jakichkolwiek górach, ten wie, że poza wejściem na szczyt liczy się jeszcze bezpieczne zejście na dół, do bazy – a to w warunkach ośmiotysięcznika może być jeszcze trudniejsze, niż droga pod górę. Istotna jest pogoda, aklimatyzacja, stan zdrowia i kondycja himalaisty (każdy gracz ma dwóch zawodników), oblodzenie trasy i tak dalej.

Gra jest stworzona tak, żeby wszystkie te okoliczności musiałby być wzięte pod uwagę – i rzeczywiście, o ile ja o wyprawie na ośmiotysięcznik mogę tylko pomarzyć, to naprawdę lepiej poczułem (bardziej: zrozumiałem), na czym to wszystko polega.

Elżbieta wchodziła na K2 w dziewiątym miesiącu ciąży – taka potęga planszówek!

7. Rój

Zdjęcie: www.sztab.com.pl

Zdjęcie: www.sztab.com.pl

Gra niemalże jak szachy – tylko dla dwóch osób, czysto strategiczna, zajmująca głowę, wymagająca przewidywalności ruchów przeciwnika. Mamy do dyspozycji owady, które można ustawiać w różnych konfiguracjach, według zasad. Grę wygrywa ten, kto swoimi owadami otoczy Królową przeciwnika.

Dużym atutem Roju jest jego wykonanie: gramy ciężkimi sztabkami (białymi i czarnymi) z ładnie wyżłobionymi i pokolorowanymi symbolami owadów.

Bardzo ciekawa gra, w sam raz do dzbanka dobrej herbaty.

8. Duuuszki i Dobble

Zdjęcie: empik.com

Zdjęcie: qlturka.pl

Te dwie gry ujmiemy wspólnie, bo obie są typowo imprezowe, wymagające refleksu. Z tym, że Dobble są typowo karciane (karty okrągłe) i mają kilka wariantów z odnajdywaniem tych samych symboli (szukamy takich samych, albo takich których nie ma, u siebie albo u kogoś innego) – śmiechu jest przy tym co nie miara, można też sobie dać dosłownie po łapach. Natomiast Duuuszki również mają karty, ale oprócz tego kilka rekwizytów (fotel, myszka, duszek, książka itp.) – zabawa polega na tym, że odkrywa się po kolei karty z narysowanymi dwoma rekwizytami w różnych konfiguracjach kolorystycznych i trzeba wskazać odpowiedni rekwizyt zgodnie z zasadami (czasami bywa, że trzeba przebić się w myślach przez podwójne wnioskowanie, co jest prawdziwym maglem mózgownicy). Obie gry warto poznać!

9. Osadnicy z Catanu

Zdjęcie: gryplanszowe24.pl

Zdjęcie: gryplanszowe24.pl

Klasyczna już (legendarna) planszówka – istnieje kilka dodatków, my gramy w starszą wersję z drewnianymi figurkami (teraz są plastikowe). Budujemy miasta, łączymy je drogami, zdobywamy nowe terytoria, z nich pobieramy surowce, które z kolei inwestujemy lub handlujemy nimi z innymi graczami. Warto pograć, my trochę porzuciliśmy Osadników na rzecz Belforta i Ticket to ride – ale to z pewnością obowiązkowa pozycja dla każdego fana planszówek.


P.S. Dla chcących lepiej poznać różne gry (w tym nowości), polecamy gorąco videoblog Łukasza Woźniaka „Wookiego”, który jest chyba wszechwiedzącym ekspertem od planszówek dostępnych w Polsce, do tego opisuje je w niezwykle ciekawy i sympatyczny sposób.