Koncert pasyjny z zeszłej niedzieli wprowadził w ostatnie dwa tygodnie Wielkiego Postu. Zbliżamy się do Świąt, ważniejszych niż wszystko inne. Od strajku nauczycieli przejdźmy do spotkania z prawdziwym Nauczycielem – niech to spotkanie wszystkich nas przemieni.

KONCERT

Tydzień temu nie było 2+1, bo w niedzielny wieczór odbył się, pod moim współkierownictwem, koncert pasyjny połączonych chórów parafialnych i orkiestry. Po powrocie byłem tak wyczerpany i wyzuty z sił, że napisanie dłuższego i logicznego tekstu graniczyłoby z cudem.

Koncert udał się – na ile potrafię go subiektywnie ocenić, ale nie tylko, bo stwierdzam to również na podstawie relacji i opinii innych osób – bardzo dobrze. Szczególnie jestem zadowolony, biorąc pod uwagę różne perturbacje, jakie po drodze napotykaliśmy: na etapie planowania repertuaru, obcinania go, współpracy międzyludzkiej, relacji w zespole, sił duchowych i fizycznych. To było niezwykłe doświadczenie jednoczesnego tworzenia czegoś dobrego i pięknego, wytężonej pracy, poświęcenia swojego czasu i sił, oraz ewidentnego mieszania złego ducha. Tak często jest, gdy sprawa dotyka czegoś ważnego, istotnego, że przychodzą trudności i nagle górę biorą emocje, wyolbrzymiają się problemy, przychodzi pokusa odpuszczenia i dania sobie z tym wszystkim spokoju…

Udało się. Dla mnie osobiście było to również ważnym doświadczeniem rozwoju moich umiejętności dyrygenckich – co tu dużo ukrywać, nie jestem wykształcony ściśle w tej dziedzinie, i to co potrafię czerpię ze współpracy z profesjonalistami, uczenia się od nich, naśladowania ich metod, różnych stylów pracy, podejścia do muzyki i do drugiego człowieka (chórzysty, instrumentalisty).

Poniżej jeden z utworów, z którego byłem zadowolony i dumny, resztę można znaleźć na playliście YouTube.

„Świętość Krzyża rozpamiętuj”

NAUCZYCIELE

Czy coś jeszcze nie zostało w tym temacie powiedziane? Któreś fakty nie zostały podane, argumenty przytoczone, racje przedstawione? Sytuacja ze strajkiem części (!) nauczycieli jest bardzo emocjonująca i wielowątkowa. Wielka szkoda, że środowisko nauczycielskie daje się wykorzystywać w walce politycznej, a nawet gorzej: partyjnej. Każdy strajk jest ze swej natury w jakiś sposób polityczny, bo odnosi się do pewnej „polityki” (w tym wypadku polityki oświatowej, choć bardziej polityki płacowej, bo o oświacie w szerszym kontekście niewiele się mówi) oraz polega na sporze z aktualnym rządem; jednak w tym przypadku – tak uważam – jest to ewidentnie oręż w nawalance wprost antypisowskiej, co, biorąc pod uwagę specyfikę i poglądy ZNP nie było trudne do uruchomienia.

Racja też jest w tym – i kto tego nie dostrzega, ten niech przetrze oczy – że rozgoryczenie nauczycieli z powodu swojej sytuacji finansowej jest uzasadnione. Powiela się jakieś mity, jakoby nauczyciel pracował 18 godzin w tygodniu, a przez resztę czasu mógł leżeć do góry brzuchem. Każdy, kto choć trochę zna realia, wie, że nauczyciele zarabiają za mało (biorąc pod uwagę odpowiedzialność swojego zawodu, wpływ na przyszłe pokolenia, ich podstawową edukację i ukierunkowanie przyszłego życia), są niedoceniani i traktowani nieuczciwie również ze strony rodziców. Jednocześnie aktualny system, umocowany w Karcie Nauczyciela (wywodzącej się ze Stanu Wojennego) jest chory i patologiczny, zupełnie nieprzystający do współczesnych realiów, nie nagradzający za jakość pracy, równający w dół. Ale o tym się zupełnie nie mówi.

Moja diagnoza jest następująca: przekroczono już pewne granice, których nie powinno się przekraczać, dlatego będzie tylko gorzej. Popsuły się relacje między nauczycielami (przemoc wobec „łamistrajków”), między nauczycielami a rodzicami (wykorzystywanie uczniów jako karty przetargowej, grożenie brakiem promocji do następnych klas lub chaosem przy okazji matur). Mnóstwo infantylnych, głupkowatych i żenujących haseł, piosenek, przyśpiewek, którymi obrodziło w internecie, pokazały że przekroczono też granicę śmieszności, co jest bardzo trudne do odrobienia. Nauczyciele (w swej masie) okazali się ludźmi, nierozumiejącymi podstawowych faktów, niepotrafiącymi logicznie myśleć i wyciągać wniosków – co idealnie pokazała radosna twórczość wokół tzw. programów „krowa+” i „świnia+”. Doprawdy, jeśli takie osoby mają uczyć moje dzieci, to myślenie o edukacji domowej (albo poszukiwanie jakiejś faktycznie dobrej szkoły, prawdopodobnie prywatnej) staje się coraz bliższe.

Ogromna szkoda, że to tak jest. Z życzliwością i sympatią wspominam niektórych moich nauczycieli (ze szkoły podstawowej i z liceum), którym jestem ogromnie wdzięczny, za wiele rzeczy. Jednocześnie teraz dopiero pełniej rozumiem, skąd się brali (i na jakiej zasadzie trwali niewzruszenie na swoich stanowiskach) tacy belfrzy, którzy skutecznie, na długie lata zniechęcili mnie do niektórych przedmiotów i dziedzin wiedzy, czego później bardzo żałowałem.

Podsumowując, kilka racji jest w tym wszystkim istotnych, i wszystkie są równe:

  1. Każdy ma prawo do strajku.
  2. Każdy ma prawo nie brać udziału w strajku.
  3. Nauczyciele powinni być szanowani i uczciwie wynagradzani (więcej, niż dotychczas).
  4. Uczniowie mają prawo do bycia podmiotem – ich dobro powinno być priorytetem.
  5. Nikt nie powinien gardzić drugim człowiekiem ani go wyszydzać, również swojego przeciwnika politycznego.

WIELKI TYDZIEŃ

Święta tuż tuż. Nie byle jakie – najważniejsze, najpiękniejsze. Prawdziwa Śmierć, prawdziwe Życie. Wejście w Tajemnicę, zanurzenie się w Krwi, spożycie Ciała, przybicie do Krzyża, cisza Grobu, radość Zmartwychwstania.

U Pana Boga za pięć dwunasta też się liczy! Jeśli ktoś dołącza do Niego dopiero w Wielkim Tygodniu, jest tak samo przyjęty jak ten, co sumiennie pości i stara się od Popielca. Dla tych, co uważają swój kończący się Wielki Post za… zmarnowany – polecam lekturę mojego artykułu sprzed roku:

Wielki Tydzień to taki niezwykły, piękny czas. Nic ważniejszego się w Polsce teraz nie dzieje, naprawdę – i przez jakiś tydzień, dwa, dziać się nie będzie. Żadna polityka, żadne strajki, żadne inne wydarzenia nie równają się nawet w części temu, w co wchodzimy.

Napisałem to kiedyś i powtórzę dziś: wijące się w Polsce kolejki do konfesjonałów w Wielkim Tygodniu, w których trzeba odstać nieraz parę godzin, żeby wyspowiadać się u „kleru” – sprawiają, że jesteśmy mocniej w Europie niż ci, którzy wmawiają nam bycie na jej obrzeżach. To naprawdę krzepiące. Przecież nikt nikogo do spowiedzi nie zmusza – nie można tego uzasadnić na prostej zasadzie jak na przykład tradycyjny zwyczaj „palemki” czy „koszyczka”. A co to ma wspólnego z Europą, może ktoś spytać? Otóż wielcy jesteśmy wtedy, gdy znamy swoją słabość i grzeszność, gdy znamy swoją tożsamość i swoją duchowość, gdy upadamy przed Tym, który to wszystko powołał do życia i do istnienia.

Idźcie do spowiedzi, przeżyjcie całe Triduum Paschalne, żyjcie na 100%!

Błogosławionych Świąt!

 Ten wpis jest moim przeglądem minionego tygodnia z cyklu „2 plus 1, czyli tygodniowy kubek miodu z łyżeczką dziegciu”. O jego zasadach możesz przeczytać tutaj. Jeśli spodobał Ci się powyższy tekst, możesz go udostępnić. Zachęcam również do komentowania poniżej.