Odkurzamy cykl o kartonówkach! Tak się ciekawie złożyło, że prawie wszyscy nasi wybrańcy do poniższego wpisu mają zagadkowo-pytające tytuły. Mieszkają z nami już od dawna, więc to kolejni zawodnicy sprawdzeni w boju literackim o dziecięcą uwagę. Trudne do pogryzienia, ale świetne w lekturze. Polecamy!
Zbigniew Dmitroca, Kto robi hu-hu? wyd. Egmont
Książeczka „Kto robi hu-hu?” należy w zasadzie do głównego nurtu tematycznego – po prostu jest o zwierzątkach. Co ciekawe, jej podstawową wartością jest nie treść, a dziury wycięte w kolejnych stronach, które wyjątkowo fascynują małego czytelnika. Przez największą z nich, okładkową dziurę swobodnie przechodzi dziecięca rączka, przez najmniejszą jedynie zapałka (testowałyśmy różne przedmioty). My z Baśką toczymy regularne wojny na paluchy przez te okrągłe okienka.
Początkowo książeczka nie przypadła mi do gustu, ze względu na wierszyki, ale po jakimś czasie mi się osłuchały (Jankowi podobały się od początku). Na kolejnych stronach poznajemy dźwięki wydawane przez różne zwierzęta i trzeba przyznać, że czasem ich zestawienia mogą wydawać się dość dziwaczne. Ilustracje na białym tle są duże, kolorowe i wyraźne, łatwo przyciągają wzrok. Książeczka ma kwadratowy format i jest solidnie wykonana, karton jest naprawdę sztywny i otwory nie zmniejszają jego wytrzymałości na brutalne dziecięce zabawy.
Łukasz Łęcki (il. Marta Liszka), Spacer, wyd. Czerwony Konik
To jeden z moich pierwszych książeczkowych zakupów i prawdziwy strzał w dziesiątkę. Super kartonówka na każdy z dotychczasowych etapów rozwoju. Po pierwsze, uwagę przykuwa ciekawy format, duży kwadrat rozkładany w harmonijkę, a nie na strony. Sprawdził się u Baśki ledwie podnoszącej się słabowicie na łapkach i uczącej się precyzyjnego chwytania. Mogłam po prostu postawić przed nią książeczkę i świetnie się na niej koncentrowała, łatwo i efektownie też się nią machało. Jako drugi, doceniłyśmy aspekt literacki książeczki, kiedy Basia pilnie wsłuchiwała się w rytm i rym. Wiodący wierszyk o żukach zbierających się z różnych stron na wspólną wyprawę jest naprawdę przeuroczy.
Teraz właściwie „Spacer” ląduje w moich rękach codziennie, ale przede wszystkim ze względu na przepiękne ilustracje z adekwatną dla B. ilością szczegółów. Te dziesięć stron możemy analizować godzinami i mamy z tego naprawdę rodzinną przyjemność. Żałuję jedynie, że treść wiersza nie jest bardziej powiązana z ilustracjami, ale całość i tak urzeka.
Ola Cieślak, Co by tu wtrąbić?, wyd. Dwie Siostry
Słynna autorka literatury kartonowej wzięła na warsztat menu słoniowo-myszatej pary. Mamy tu więc trochę treści żywieniowych, ale przede wszystkim wprowadzenie nazw siedmiu dni tygodnia. Cóż, książeczkowe łasuchy odżywiają się dosyć niezbornie, ale morał nie pozostawia złudzeń odnośnie efektów takiej diety. Jest zabawnie, apetycznie i sympatycznie.
Nie jest to może lektura dedykowana zupełnym maluchom, ale u nas się sprawdziła. No i ma przed sobą wielką przyszłość, bo edukacja żywieniowa dzieci i młodzieży staje się problemem polityki globalnej.
Anna Podgórska (il. Artur Nowicki), Co się dzieje pod ziemią w mieście? wyd. Aksjomat
Nieduża, niepozorna książeczka, która musiała troszkę przeleżeć u nas na półce. Teraz jest w czołówce basinych wybrańców, mniej więcej od skończenia przez B. roku. Tekst nierymowany prezentuje różne sektory miasta (starówkę, park, centrum handlowe, osiedla i przedmieścia) przez zestawienie rzeczywistości pod ziemią i nad jej powierzchnią.
Poznajemy zatem piwnice, krypty, wodociągi i systemy różnych instalacji, nory myszy, podwodny świat stawu, kotłownie i garaże – informacje cenne dla małych odkrywców. Ilustracje i tekst bardzo spójne, przejrzyste, pozwalają na dłuższe skupienie uwagi, jednocześnie bez przeładowania (w przypadku Basi nie sprawdzają się jeszcze tytuły typu 1001 drobiazgów czy Czereśniowej). Myślę, że będzie to też fajna baza do tłumaczenia funkcjonowania miasta na spacerach w niedalekiej przyszłości.
Bardzo fajnie jest obserwować jak zmienia się już u takiego szkraba system czytelniczy, jak stopniowo zaczyna zauważać szczegóły, przenosi swoją uwagę z tekstu na ilustrację (lub na odwrót). Teraz, gdy nasz stosik książeczek jest dość pokaźny uwielbiam przyglądać się jak Basia wybiera książeczki, jak przynosi je nam lub naszym gościom do czytania lub oglądania, a wieczorem przed uśnięciem usiłuje razem ze mną poukładać je na półce. Chwilo trwaj!