Wielu osobom wydaje się, że wyjazd pod namiot to takie bieda-wakacje. Niewygodnie, niehigienicznie, męczą się i dręczą. A z małym dzieckiem i w ciąży, to już w ogóle szaleństwo i nieodpowiedzialność. Pozostali mówią tylko: Wow, ale świetny pomysł! Dziś kilka refleksji o tym jak zorganizować taki rodzinny wyjazd (transport: auto – nocleg w namiocie), aby było wypoczynkowo, komfortowo, wakacyjnie i pięknie.
Planowanie
Dla mnie wakacje zaczynają się na serio od planowania. Wybór kierunku podróży, atrakcji, podróżowanie palcem po mapie. Stopniowo wchodzę wtedy w nowy klimat, poznaję specyfikę docelowego kraju lub regionu, kuchnię, zwyczaje. Jednak poza myśleniem o podróżniczych niebieskich migdałach planowanie rodzinnej podróży wymaga kilku konkretów.
– termin wyjazdu – w naszej strefie klimatycznej temperatura pozwalająca na względnie komfortowy nocleg pod namiotem zaczyna się w drugiej połowie czerwca, a kończy na pierwszej połowie sierpnia. Jeśli wybieramy inny termin lub prognozy są niekorzystne trzeba sobie zapewnić komfort termiczny na noc (odzież, śpiwór, koc). Warto też wyjeżdżać poza szczytem sezonu, ze względu na mniejsze zatłoczenie, kameralną atmosferę i niższe ceny;
– budżet, u nas podstawy to koszty dojazdu (paliwo, winiety), średnie koszty campingu i limit dziennych wydatków (w tym jedzenie);
– ubezpieczenie (szczególnie, jeśli jedziemy za granicę);
– miejsce docelowe i noclegi awaryjne – warto oznaczyć na mapie pola namiotowe i campingi, najlepiej kilka w interesującym nas regionie oraz np. w połowie drogi (na wypadek, gdyby dziecko szczególnie źle znosiło podróż);
– system żywieniowy, uwzględniający dostęp do punktów gastronomicznych i sklepów;
– atrakcje dostosowane do wieku dziecka, uwzględniające różne warunki pogodowe.
Pakowanie
W pakowaniu w naszym domu obowiązuje kilka zasad:
– zawsze pakuję rzeczy na podstawie wcześniej szczegółowo przygotowanej listy (po doświadczeniu wielu wyjazdów mam na komputerze gotowy szablon-listę – dostosowuję go jedynie do typu wyjazdu). Janek regularnie obśmiewa ten brak spontaniczności, po czym w drodze dopytuje „a wzięłaś X/Y/Z?”.;
– jedna osoba przygotowuje bagaże, druga pakuje je do samochodu, pomaga nam to unikać konfliktów kompetencyjnych i dublowania;
– pakujemy tylko przedmioty uniwersalne i wielofunkcyjne. Podróżując samochodem bardziej koncentrujemy się na przestrzeni, a nie wadze bagażu (standardowo łatwiej upycha się mniejsze pakunki);
– przygotowując ubrania dla dzieci zabieram wszystko, co pasuje na malucha, natomiast odzież dla dorosłych kalkuluję wg ilości dni wyjazdu.
Pole namiotowe a camping. Wybór lokalizacji na campingu
Z mojego doświadczenia w Polsce przeważają raczej pola namiotowe z niezbyt rozbudowanym węzłem sanitarnym czy infrastrukturą (i to wcale nie musi być wada). Dlatego przy wyjazdach choćby do naszych najbliższych sąsiadów może zaskakiwać popularność tzw. camperów różnego typu, a co za tym idzie również miejsc dostosowanych do ich potrzeb, mniej uwzględniających podróżnych z namiotem. Czasem trudno to ocenić wyłącznie na podstawie informacji w Internecie.
Jeśli zależy nam na wypoczynku z dala od cywilizacji, bliżej natury powinniśmy się rozglądać za polami namiotowymi i miejscami biwakowymi (szczególnie na terenach parków narodowych) – lepiej wskazują je lokalne mapy niż większe przewodniki. Jeśli natomiast zależy nam na dostępie do elektryczności, bieżącej wody, restauracji czy udogodnieniach dla dzieci, wówczas wybierajmy większe kompleksy turystyczne i campingi. Dla obawiających się prymitywnych warunków dodam jedynie, że niektóre campingi pod względem organizacji życia oferują często więcej wygód niż miejsca noclegowe na średnim poziomie, a dla dzieciaków organizacja życia w takim miejscu bywa ciekawsza niż niejedna sala zabaw.
Wybierając miejsce dla namiotu rodzinnego (z dzieckiem) warto wziąć pod uwagę:
– odległość od innych użytkowników campingu (zwłaszcza, gdy produkujemy sporo hałasu);
– typ podłoża i otoczenie (najlepiej równe, niezbyt twarde, trawiaste podłoże, pod osłoną cienistych drzew, z daleka od latarni – ich światło może zaburzać sen wasz lub dziecka);
– dostęp do mediów i infrastruktury – liczy się by było blisko do toalet, kuchni, gniazdka elektrycznego, kranu, wiaty posiłkowej, za to daleko od ulicy, sklepu/baru, obiektów rozrywkowych, wydeptanych ścieżek, dużego śmietnika czy owadzich gniazd/mrowisk;
Apteczka
Dobrze zorganizowana apteczka daje rodzicowi spokój ducha. Dobrze zorganizowana, nie oznacza pełna gadżetów lub wielka. Jeśli niespecjalnie znamy się na pierwszej pomocy warto uzupełnić ją o poradnik (dobry przykład opisała Marysia Górecka tu).
W apteczce powinny znaleźć się: leki przyjmowane na stałe, plastry, środki opatrunkowe, środek odkażający, rękawiczki, nożyczki, pęseta, środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe (dla dorosłych i dzieci), tabletki na ból gardła, maść łagodząca ukąszenia, krem z filtrem UV 50+, repelenty, termometr. Jeśli mamy miejsce, można dołożyć: maści na oparzenia słoneczne oraz te łagodzące ból przy urazach stawowych, aspirator lub krople do nosa.
Jedzenie
Dobry wypoczynek mamy i taty musi uwzględniać również odpoczynek od roli kucharza, dlatego warto zorientować się, jak ograniczyć czas przygotowywania posiłków przy zachowaniu zasad zdrowego żywienia. W końcu nie chcemy, aby nasze dziecko po powrocie świeciło na zielono od nadmiaru chemii w wysoko przetworzonej żywności.
My przyjęliśmy system samodzielnie sporządzanych śniadań i kolacji, natomiast obiady przekazaliśmy w ręce lokalnej gastronomii. Ograniczyliśmy dzięki temu ilość koniecznego prowiantu i sprzętu kuchennego, ale również czasu na przygotowanie posiłków i zmywanie naczyń. Przyznaję jednocześnie, że czasami znalezienie bezpiecznego obiadu dla B. było zajęciem karkołomnym (niestety, nie chce jeść żadnych papek słoiczkowych, więc trzeba było szukać do skutku). Do wyjazdowych hitów żywieniowych należy owsianka błyskawiczna z dodatkiem świeżych owoców – pożywna i dająca szansę na różnorodność. Od kanapek wiało nam nudą, tym bardziej, że B. kiepsko toleruje laktozę.
Zabawa
Byłam już na wielu polach namiotowych, biwakach, campingach i serio, nie widziałam tam dzieci, które by się nudziły. Zwykle wyjazd pod namiot jest już taką odskocznią od mieszczuchowatego życia, że nawet jak leje deszcz, to stanowi to niesamowitą atrakcję. Nie polecam zatem zabierania ze sobą zbyt wielu zabawek – u nas to były akcesoria do piaskownicy, dwa dmuchańce do wody, grające ustrojstwo do samochodu i kubeczki do budowania wieży, które zajmują B. zawsze i wszędzie (ale za to miejsca nie zajmują). Z wyjazdów mojego dzieciństwa pamiętam pozwolenie na zabranie jednej zabawki i też mi niczego nie brakowało. Przy starszych dzieciach warto zabrać z pewnością jakieś gry lub po prostu talię kart. A być może wasz wyjazd będzie polegał jedynie na plażowaniu, kto wie?
Jeśli chcemy rozszerzyć nasze turystyczne horyzonty trzeba uzbroić się w system atrakcji pozabiwakowych. Zwiedzanie zabytków, parków rozrywki, baseny, podchody w lesie, skanseny, planetaria, zoo, lokalne targi, leśne ścieżki edukacyjne, wyprawy rowerowe, wycieczki statkiem, turnieje rycerskie, festyny… nie zdołam wymienić tu wszystkich możliwości. Jedno wiem na pewno, nie będziecie się nudzić.
Z mojego dzieciństwa wspominam najfajniej wakacje pod namiotem z rodzicami i bratem. Czasem w stylu osiadłym, czasem objazdowym. Pierwsza kanapka z czosnkiem, która mi zasmakowała. Granie w wojnę siedząc w śpiworze w deszczowe dni. Wszystkie zdjęcia z krzywym uśmiechem, bo słońce raziło. Chciałabym, aby moje dzieci również mogły cieszyć się takimi wspomnieniami, a jednocześnie, żeby umiały wypoczywać w sposób różnorodny, niesztampowy, z daleka od kurortów i dzikich tłumów. Może się uda!
może się kiedys odważę i pojedziemy rodzinnie pod namiot 🙂 Ja w namiocie spałam tylko na obozie harcerskim, i raz w wakacje na podwórku u cioci 🙂 innych doświadczeń nie mam, stąd obawy czy dalibysmy radę
Obóz harcerski to dobre doświadczenie wstępne. Może wśród znajomych znajdzie się jakaś rodzina, która lubi tak wypoczywać i uda się pojechać razem. My szukamy chętnych do towarzystwa na przyszły rok 😉
Namiot to nie moja bajka, choć jako dziecko spałam kiedyś w namiocie na podwórku. Ale gdybym dziś miała jechać z dzieckiem to nie skorzystam. Po pierwsze niepewność pogody, po drugie każda mrówka czy pająk może do namiotu nam wejść, po trzecie namiot nie ochroni przed złodziejami czy mega burzą czy gradem. wreszcie toalety i łazienki, z których korzysta każdy dookoła, a których czystość może być różna. Zdecydowanie wolę uroczy, kameralny pensjonat 🙂
To faktycznie nie jest styl dla każdego. Nic na siłę. Ja stawiam plus tam gdzie Ty minus 😉
Ja lubię nawet burzę w namiocie.
Ale z tymi owadami i pająkami to trochę nie łapię… Strategiczne miejsca w namiocie chronią moskitiery. A poza tym pająki to bardzo sympatyczne stworki, mam kilka w domu i żyjemy w zgodzie.
Jak byłam młodsza kochałam biwakowanie 🙂 chciałabym w przyszłości w synu zaszczepić choć trochę tej mojej miłości. Jednak mój mąż, gdy słyszy biwak, to robi mega grymas i nasze wakacje, choć w uwielbianych górach, to jednak kończą się na pensjonatach 🙂
Janek kręcił nosem tylko przed pierwszym wyjazdem. Wcześniej nigdy tak nie podróżował. Jak się okazało, że rozpalanie ogniska i rozbijanie namiotu to świetny wyczyn, już nie musiałam go namawiać.
A z synem jeszcze różnie być może, zależy jaką grupę rówieśniczą trafi.
Ostatni raz pod namiotem byłam lata temu, ale wspominam bardzo miło. Najbardziej przenikliwą ciszę w nocy i mimo wszystko nasłuchiwanie. 🙂
A co do wyjazdu, jako takiego, to dla mnie też każdy zaczyna się od planowania. Już wtedy zaczynam się nim jarać i cała organizacja sprawia mi mnóstwo frajdy.
O tak ta cisza, zwłaszcza nocując wysoko w górach….
Chociaż z tą ciszą w namiocie to różnie bywa. Nam się trafiło raz jakieś wredne ptaszysko, które całą noc wydawało z siebie dźwięki podobne do styropianu po szybie lub powietrza spuszczanego z balonika. Brrr..
A jeszcze w czasach przedbasiowych rozbił nam się na polu namiotowym daleki, ale donośnie chrapiący sąsiad (szczęśliwie tylko na jedną noc).
Do tej listy spokojnie mogłabym dopisać stopery 😉
Z rodziną jest pewnie inaczej. Kiedy jeżdżę sam, namiot to mój dom – za chwilę ruszam do Rosji i tam również będzie mi służył 😉
Samotne wyjazdy, czy nawet w grupie dorosłych to zupełnie inna bajka. Zabiera się inne rzeczy, inaczej planuje czas. Niezadowolone i zmęczone dziecko to najczęściej zepsute wakacje.
Czasem mi brakuje tego dawnego stylu podróżowania, ale pewnie zanim się obejrzę, będą już dorośli i zmieni się absolutnie wszystko.
Kiedy byłam mała, marzył mi się wyjazd pod namiot, albo od razu spanie pod gołym niebem. Teraz na każdą podróż staram się zapakować w jedną torbę albo jeden plecak i dźwiganie namiotu trochę mi się z tym gryzie. Poza tym, nie wyobrażam sobie jechać samochodem do innego kraju – tyle godzin w jednej pozycji, podczas gdy samolotem byłoby się w góra kilka godzin. Ale ciekawy wpis, jeśli kiedyś będę jednak chciała w ten sposób gdzieś popodróżować, to na pewno wrócę 🙂
Nic się nie gryzie… Za panieńskich czasów jeździłam w góry (nie tylko Polskie) na wędrowne wyprawy i wszystko nosiło się na garbie-w plecaku właśnie, tylko dojeżdżało się na miejsce startu pociągiem lub autobusem. Dawałam radę nawet z marną kondycją (namioty też bywają małe, lekkie i kompaktowe) – na debiut takiej turystyki bardzo polecam wyjazdy z grupami SKPB, działające w różnych regionach Polski. Samochód to kwestia większego komfortu i możliwość dotarcia do miejsc mniej turystycznych, bo jest się niezależnym od komunikacji – tam gdzie dawniej niosły nogi, dziś wozi samochód.
Super poradnik! 🙂 Ja wiele razy byłam pod namiotem. Zaczęłam w wieku 2,5 lat, później do jakiegoś 8 roku życia co wakacje spędzałam pod namiotem na mazurach. Później jako nastolatka na obozach harcerskich. Namioty mi niestraszne, ale teraz stawiam na wygodę i luksusy 😀 wolę mieć wodę, prysznic w pokoju i wygodne łóżko, także podziwiam Was. 😉
Ściskamy!